* * *

No i fajnie - ja tu się nagadałem, a za chwilę usłyszę, że może byś i dała się przekonać, ale ty już masz wszystko za sobą. I co z tego, że zrozumiałaś, że niepotrzebnie w twojej decyzji przyplątało się wiele motywów dalekich od istoty małżeństwa, co z tego, że widzisz, że ta nauka jest teraz trudniejsza, co z tego, że wydaje ci się, że to wcale nie miała być miłość ostatnia, skoro i tak już tego nie odwrócisz.

I to prawda, że Bóg nie cofnie ciebie, byś mogła jeszcze raz wybierać, byś mogła inaczej przeżyć te lata, które minęły. I to prawda, że nie możesz zacząć wszystkiego od początku - co Bóg złączył niech człowiek nie rozdziela, ale to nie oznacza, że przed tobą nie ma już żadnej drogi, że weszłaś na bezdroże, które musi się zakończyć twoją klęską. Bóg cały czas chce cię prowadzić i nadal wskazuje drogę. I to tę, która jest teraz dla ciebie najlepsza. A może być nawet i tak, że ta droga, którą teraz idziesz połączy się z tą, którą miał dla ciebie od samego początku. Dla Boga nie istnieje za późno i jeśli ty pozwolisz się prowadzić, to te drogi szybko zejdą się z powrotem.

Ale po to by to się stało, musisz zaakceptować sytuację, w której jesteś. A więc np. to, że twój mąż ciebie nie kocha, że wiecznie ma o coś pretensje - sama nie wiesz o co, że wcale ciebie nie szanuje, że traktuje cię jak przedmiot, jak rzecz. To wszystko powinnaś zaakceptować, bo Bóg prowadzi ciebie z tego miejsca, w którym jesteś, a nie z tego, w którym chciałabyś być.

Właśnie w tym momencie wiele osób popełnia błąd: Skoro nic nas nie łączy, to powinniśmy się rozejść. A potem okazuje się, że te nowe małżeństwa wcale nie są lepsze od pierwszego. Bo jeśli ktoś mówi rozejdźmy się, to oznacza, że nie potrafi kochać i że nie chce się uczyć miłości. A więc dla niego zmiana partnera nie jest żadną zmianą - on w nowym małżeństwie nadal nie potrafi kochać i nadal miłości uczyć się nie chce. O niepowodzeniu jego małżeństwa wcale nie decydowało to, że jego partner jest taki, czy inny, ale to, że sam nie chciał się uczyć kochać. A więc przyczyna o wiele bardziej pierwotna.

I to nieprawda, że nic was nie łączy. Łączy was ta obietnica, którą dostaliście od Boga w dniu ślubu, że zawsze gdy tylko będziecie chcieli, Bóg odnowi waszą miłość. I to wcale nie jest mało. Z tego tylko trzeba umieć korzystać. Właśnie wtedy, gdy wydaje się, że ta miłość nie ma już żadnego sensu, gdy wydaje się, że kosztuje zbyt wiele, gdy wydaje się, że nie sposób jej dalej dźwigać, właśnie wtedy najbardziej trzeba chcieć kochać. Tylko małżeństwo daje ci taką szansę, byś decydowała o swojej miłości i z tego warto korzystać. Łatwiej jest się uczyć miłości wtedy, gdy jest to układ chłopak-dziewczyna, bo gdy sytuacja przekracza twoje siły możesz wszystko rzucić i zacząć od początku. Mało - wtedy większym niebezpieczeństwem jest wmawianie sobie miłości, niż to, że ta miłość będzie od ciebie zbyt dużo wymagać. Ale za to teraz nie ma takiej sytuacji, by tobie miało sił zabraknąć. Bo Bóg zawsze odnowi twoją miłość, zawsze da ci swoją moc, byś mogła nadal uczyć się kochać.

Nie wolno mówić rozejdźmy się.

Bo z jednej strony tylko to, że kochasz, może zmienić twojego męża: To nie żaden frazes, że swoją miłością możesz kogoś zmienić. Tak jest naprawdę. Bo jeśli walczysz o uszanowanie swojej godności, o szacunek do tego kim jesteś, o szacunek dla wartości, które są dla ciebie ważne, kochając, to tę walkę masz szansę wygrać. Jeśli zaś w swojej walce kierujesz się nienawiścią, to w odpowiedzi otrzymasz również nienawiść - przegrasz, oboje przegracie.

A z drugiej strony jeśli mówisz rozejdźmy się, to oznacza, że ty również nie potrafisz kochać, że twoja miłość jeszcze nie dojrzała, że umiesz kochać tylko za coś, że dając oczekujesz czegoś wzamian. Być może Bóg kierował twoim losem tak, że tego nie musiałaś się jeszcze nauczyć, ale teraz jest to twoja lekcja, przez którą przejdziesz na pewno, bo teraz tylko od ciebie zależy, czy będziesz nadal kochać. Jeśli będziesz chciała kochać, to ta lekcja nie będzie dla ciebie za trudna. To jest ta twoja szansa, którą dało ci małżeństwo. I tej szansy nie znajdziesz poza małżeństwem.

Ale oczywiście życie nie jest schematem i może być nawet i tak, że właśnie w takim momencie Bóg ześle na ciebie nową miłość. Choćby tylko po to, byś mogła znowu uwierzyć, że masz co dawać, a więc, że możesz kochać, że jesteś zdolna do miłości. Nie wolno zamykać się w świecie stereotypów - to się w życiu zdarza, a to może być tylko marzeniem, albo tylko pokusą. Zawsze trzeba być otwartym na to, co mówi Bóg głosem twojego serca i głosem twojego sumienia. Być otwartym na znaki, którymi ciebie prowadzi. Bo nigdy nie jesteś sama. I nigdy nie będziesz sama. Zawsze z tobą jest Bóg. Bo On cię kocha. Możesz czegoś nie rozumieć, możesz nie wiedzieć ku czemu to wszystko zmierza, ale jeśli w jakiś wydarzeniach czujesz Jego obecność, to powinnaś Mu zaufać. Bo On cię doskonale zna i doskonale wie, czego ci potrzeba. I to wszystko chce ci dać! I jeśli tylko potrafisz Mu uwierzyć, potrafisz Mu zaufać, to to wszystko dostaniesz.

I nie przeraź się, jeśli już po tym, gdy odczuwałaś Jego żywą obecność, zacznie ci się wydawać, że Bóg cię opuścił. Jest swoistym paradoksem życia wiarą, że właśnie wtedy, gdy kroczymy właściwą drogą, Bóg milknie. Tak jak zamilkł, gdy Chrystus wisiał na krzyżu. Bo On wcale nie chce nas prowadzić za rączkę. Im bardziej pragniesz, by twoja wola pokrywała się z Jego wolą, tym większa jest twoja wolność. Bo Bóg ci ufa i nie musi bez przerwy ku czemuś napominać. Odezwie się dopiero wtedy, gdy zaczniesz się gubić - a ty gubisz się co raz rzadziej. Bo twoje pytania, to już nie to, czy wybrać dobro, czy zło, lecz czy rozpoznałaś ścieżkę, którą powinnaś była pójść. A nie ma jednej ścieżki. I nawet wtedy, gdy wydaje ci się, że błądzisz, zapewne jesteś na jednej z tych, którymi warto było iść. I Bóg nie musi interweniować. Jeśli jednak rzeczywiście zmylisz drogę, Bóg się odezwie. Pomoże ci się odnaleźć. Wskaże kierunek. Powie: Jestem tu, idź za mną.

Nie jesteś sama. I nigdy nie będziesz sama. Zawsze z tobą jest Bóg. Bo On cię kocha. Naprawdę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz