13.

Opisałem wszystko, co we mnie ładne (a w każdym razie co ja uważam za ładne). Nie wiem, czy tobie było to potrzebne. Być może nie. Być może nazywasz mnie teraz dewotem. Trudno. Zdarza się w najlepszej rodzinie (z francuskim i fortepianem). Ale to nieważne. Najbardziej boję się, że to moje pisanie zamiast ciebie przybliżać do Boga, mogło od Niego oddalać. Bo to nie wystarczy pisać nabożne listy o miłości, by nieść ze sobą miłość i Boga.

Nadal pragnę dawać siebie, ale już nie mam co dawać. Bo tylko ta moja wiara, być może naiwna, ale szczera, autentyczna i nie wyczytana z książek, a tylko później potwierdzona lekturami, i to moje spojrzenie na miłość, tak ściśle związane z Bogiem, tylko to jest we mnie ładne. Reszta jest szara i nieciekawa.

I nie przeceniam tego, co ci dałem. Bo teoria może troszeczkę pomóc, ale miłości człowiek uczy się samym życiem. I każdy chłop, który jest chłopem, choćby był tylko efemerydą w twoim życiu, dał ci więcej, niż ja tym swoim pisaniem. Rzecz nie w tym, by ładnie pisać o miłości, lecz by ładnie kochać.

A miłość jest radością.

Właśnie dlatego nie musisz zabiegać o szczęście, że miłość jest radością.

Radością jest chłopak, że jest. Radością jest chłopak, że jest taki, jaki jest. Radością jest chłopak, bo cię kocha. Radością jest chłopak, bo jest przy tobie blisko. I on wcale nie musi się stawać na głowie, by przynieść tobie radość. Fatalnie tańczy, ale taniec z nim jest dla ciebie większą radością niż z wyśmienitym tancerzem. Ma pusto w głowie, ale rozmowa z nim jest dla ciebie większą radością niż z kimś najmądrzejszym na świecie. Jest śmiertelnie nudny, ale przebywanie z nim jest dla ciebie większą radością niż z kimś szalenie błyskotliwym. Ma cholernie ciężką łapę, ale tylko gdy on głaszcze twoje włosy, daje ci tym radość. On nie musi się starać, by przynieść tobie radość, bo jeśli potrafi cię kochać, jeśli ładnie cię kocha, to jego miłość jest dla ciebie radością. I to wcale nie musi być twój ukochany. Również twój niekochany, jeśli ładnie cię kocha, to jego miłość też jest dla ciebie radością.

Po tym zawsze poznasz, jaka jest czyjaś miłość, bo jeśli potrafi cię kochać, to swoją miłością przynosi ci tylko radość.

Ale zdarza się też i tak, że radość była, lecz zaczyna gdzieś umykać, robi się jej co raz mniej. Jest to znak, że między was wradł się szatan, że chce zniszczyć waszą miłość. Wspominałem już, że ma no to całą gamę pomysłów. Ale istotą każdego z nich jest to, by zagłuszyć waszą radość.

Wyobraź sobie taką sytuację: Masz chłopaka. Ale ten chłopak zaczął się spotykać z inną dziewczyną. Szybko jednak doszedł do wniosku, że to nie to i wrócił do ciebie. W tobie początkowo odezwała się zazdrość, twoja ambicja była urażona - jak on w ogóle śmiał spojrzeć na inną. Ale przecież wrócił, więc to już nie jest problem urażonej ambicji. A mimo to między wami nie jest tak jak dawniej, już wcale tak się nie cieszysz. Bo nie masz pewności, czy on wrócił dlatego, że cię kocha, czy tylko dlatego, że mu z tamtą nie wyszło. Chcesz się jakoś o tym przekonać. Świadomie lub nie, zadajesz mu ból. Np. umawiasz się z nim, a potem zapominasz, albo przychodzisz godzinę później (jak kocha, to poczeka). Jemu też zaczyna brakować radości. W końcu dochodzicie do wniosku, że trzeba się rozstać. Bóg nie wygasił waszej miłości. Ty go kochasz. On ciebie kocha. A mimo to rozstaliście się, bo zagubiła się gdzieś radość. Zwróć uwagę, że szatan wcale nie musiał się uciekać do grzechu, by zniszczyć waszą miłość.

Inny przykład. Wzięliście ślub. Poza sobą świata nie widzicie. Tu szatan nic nie wskóra podstawianiem kogoś trzeciego. Ma dla was inny pomysł. Teraz wam jest potrzebna forsa. To dla was najważniejsze. Nie macie mieszkania, a przecież musicie je mieć. Twój mąż pracuje na 10 książeczek w spółdzielni studenckiej. Gania od jednej roboty do drugiej. Ty przynosisz coś do domu. Charówa. Gdy kładziecie się spać, to nawet nie macie sił, by nacieszyć się sobą. A tu w kasie ciągle mało. Mąż jedzie na saksy - tam najlepiej można się nachapać. Ty urlop spędzasz sama. Tak to trwa rok, dwa... W końcu szatan ma dla was nowy pomysł: To bez sensu, tak w kółko zapieprzać - z tych pieniędzy trzeba coś mieć. Zaczynacie wydawać. Telewizor (z Pewexu, bo taniej), video i coś tam jeszcze i coś. Powróciła do was radość. Ale to już nie jest radość z tego, że się kochacie, ale z tego, że macie. I o paradoksie - w pewnym momencie te rzeczy zaczynają was dzielić: sobie kupiłeś wieżę, komputer, a ja co z tego mam? Sama nawet nie wiesz, co chciałabyś mieć, ale jakoś czujesz się oszukana. To że macie, to nie jest żadna więź.

Jeszcze jeden przykład. Dostaliście mieszkanie. Szatan szepce wam: Teraz musicie się urządzić. Kiedy macie to zrobić, jak nie teraz, gdy jeszcze nie ma dzieci, gdy możecie cały czas poświęcić na to, by jakoś porządnie mieszkać. Później skapcaniejecie i nie będzie wam się chciało. Początkowo idzie dobrze. Pomalować ściany. Wstawić graty. Pełna radość. Wreszcie na swoim. Ale tu jeszcze trzeba przestawić ścianę (co za kretyn to projektował), tu położyć glazurę, tu terrakotę. Acha, jeszcze koniecznie przesunąć zlew. Forsy nie ma - wszystko poszło na mieszkanie. Na szczęście twój mąż nie ma dwóch lewych rąk. Ty niewiele mu możesz pomóc, bo niby w czym. Nudzisz się. Lecz on się grzebie, a przecież w takim mieszkaniu nie można żyć - wszędzie cement, piasek, pył. Tu nikogo nie można zaprosić. Tu nie można mieszkać. Gdzie tu radość. Masz już dość tego mieszkania, tej roboty, tego wszystkiego. Ty masz do niego pretensje, że się grzebie, a on do ciebie, że wszystko chciałabyś mieć naraz, wszystko od razu...

Znowu zwróć uwagę, że szatan wcale nie musiał się uciekać do grzechu, by zniszczyć waszą miłość. Grzechem posłuży się dopiero na koniec, by przypieczętować to, co do tej pory osiągnął. Na razie podsuwał wam tylko racjonalne argumenty kiedy to zrobicie, jak nie teraz; pieniądze na mieszkanie trzeba skądś wziąć. Ja nie mówię, że wszystko co racjonalne kryje w sobie działanie szatana. Ja tylko twierdzę, że szatan racjonalnymi argumentami stara się odwrócić waszą uwagę od tego, że waszym zadaniem tu na ziemi jest uczenie się miłości. Że tylko to się liczy. Forsę na mieszkanie rzeczywiście trzeba skądś wziąć. Ale nie mieszkanie jest najważniejsze, a nawet nie jest nią miłość odłożona na później już w tym mieszkaniu, lecz najważniejsza jest ta miłość, która teraz trwa, w tych warunkach i w tych okolicznościach, w których teraz jesteście. Teraz. Nie kiedyś. Jeśli teraz pozwolicie zagłuszyć waszą radość, to tego kiedyś możecie w ogóle nie doczekać. (A tak przy okazji zobacz jakimi cwaniakami jest pokolenie naszych rodziców: przez całe wieki istniała instytucja posagów, która gwarantowała start każdego małżeństwa odpowiedni do statusu społecznego; a teraz rodzice spłacają ten posag w ratach, głośno przy tym krzycząc, że muszą wam pomagać, bo przecież sami nie dalibyście sobie rady; instytucję posagów wyśmiało właśnie pokolenie naszych rodziców - trochę pokory kochani rodzice, trochę pokory).

I jeszcze jedna uwaga.

To, że wtedy, gdy wokół was jest pełno ludzi, tęsknicie, by zostać tylko we dwoje, nie oznacza, że waszej miłości szkodzą ci ludzie. Przeciwnie. Miłość wymaga tego, by nią obejmować co raz większy krąg ludzi. Wasza miłość jest innym potrzebna. Z drugiej strony kontakty z innymi powodują, że wy również stajecie się bogatsi, a przez to sami macie więcej do dania. Na tym zyskuje wasza miłość. A to, że teraz chcielibyście być sami - trudno, później radość będzie większa.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego nie wolno zamykać się przed ludźmi: Rzadko kto ma tak ugruntowane poczucie własnej wartości, by nie potrzebował potwierdzenia siebie w kontaktach z innymi (zresztą problematyczne jest mówienie o własnej wartości, jeśli tych kontaktów nie ma). Jeśli jedynym potwierdzeniem jest twój chłopak, lub twój mąż, to jeśli coś się między wami zachwieje, zachwieje się również poczucie własnej wartości. I tu wspomnienia lat minionych nie wystarczą (dobrze jest mieć taki kapitał, ale on szybko ci się wyczerpie). A może się okazać, że nawiązanie nowych znajomości będzie już nierealne. Nawet nie dlatego, byś była taka fatalna, ale po prostu dlatego, że musiałabyś się czymś zdecydowanie wyróżniać, by wejść w układ jakiś zastanych przyjaźni. Tracąc poczucie własnej wartości, tracisz wiarę w to, że możesz kochać. Wszak miłość jest pragnieniem dawania siebie. Po to by kochać, musisz wierzyć, że masz co dawać. Bez tej wiary na pewno nie uratujesz swojego związku. Bez tej wiary w ogóle twoje życie traci sens. Bo po co światu człowiek, który nie ma nic do dania, który nie może kochać. Liczysz już wtedy tylko na miłosierdzie Boże, że Pan mimo wszystko będzie chciał cię przygarnąć do Siebie. Już wiesz, że nie nauczyłaś się kochać. Twoją nadzieją jest tylko to, że będziesz mogła powiedzieć starałam się, chciałam. I zaczniesz się modlić, by Bóg nie odkładał twojej śmierci na później. Bo swoim życiem tylko ograniczasz innych, odbierasz im przestrzeń. Tym, że żyjesz, utrudniasz ich życie. A przecież ich życie ma sens - nie twoje. Bo oni mają co dawać - nie ty. Więc po co ty tu jeszcze?

Taka miłość my zawsze tylko we dwoje, to też pomysł szatana. Bo któreś z was prędzej czy później utraci wiarę, że ma co dawać. To już jest nie tylko zagłuszenie radości, to jest totalna beznadzieja.

Szczęście nie jest celem, o szczęście wcale nie trzeba zabiegać. Ono będzie ci dodane, bo miłość jest radością. Uważaj jednak na to, ile w was jest tej radości. I twojej i jego. Bo radość najwięcej mówi o tym, co się dzieje w miłości.



2 komentarze:

  1. Play free slots online at Mapyro | CasinoCyclopedia
    Looking 속초 출장마사지 for free slots games online at 경산 출장샵 Mapyro? CasinoCyclopedia has a large selection 김포 출장샵 of free online slots. Choose 광주광역 출장안마 from over 100 games, and hit the jackpot! 김포 출장샵

    OdpowiedzUsuń