3.

Ty już wiesz, że to Bóg zesłał na ciebie miłość i to dokładnie w tym momencie, w którym była tobie potrzebna. Nie za wcześnie i nie za późno. Wiesz również, że to On wybrał ci twojego chłopaka. Nie kogoś przypadkowego, lecz tego jednego, jedynego, niepowtarzalnego. A mimo to marudzisz, że za mało przystojny, że to baba a nie chłop, że jest szorstki, a w ogóle jak się czasami odezwie, to nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Nie po to nauczyłaś się patrzeć i nie po to nauczyłaś się myśleć, by teraz nie wiedzieć, że tobie należy się lepszy chłopak niż akurat ten.

Czy w tej sytuacji Bóg ma inne wyjście, niż sprawić, by tobie się wydawało, że on jest dokładnie taki, jakiego sobie wymarzyłaś? Takiego chłopaka kupisz.

Ten podstęp jest niezbędny. Ale przecież Bóg nie może ciebie oszukiwać. Musi zdjąć z twoich oczu zasłonę. Ty masz uczyć się miłości, a tu miłości jeszcze nie ma. Istotą miłości jest pragnienie dawania bez patrzenia, czy dostanie się coś wzamian, bez stawiania jakiś wymagań (dostaniesz jeśli ...), bez rachunków, czy ten chłopak zasługuje na twoją miłość, ba - nawet bez gwarancji, że będzie chciał cokolwiek od ciebie wziąć! Na razie potrafisz dawać tylko dlatego, że on jest naj... . Bóg musi zdjąć tę zasłonę, bo ty masz nauczyć się kochać.

I tu często zaczyna się błędne koło. Sądzisz, że to skończyła się miłość. Czujesz się rozczarowana, że ten chłopak wcale nie jest naj... i szukasz innego. Jednak nauczona doświadczeniem już wiesz, że nie można tak od razu w ogień. Jesteś ostrożna. Bronisz się przed rodzącą się miłością. Ale przecież ten chłopak chce ciebie zdobyć, a Bóg mu w tym pomaga, bo chce nauczyć ciebie miłości i twoja fascynacja rośnie. W końcu ulegasz. Żałujesz, że straciłaś tyle czasu - przecież rzeczywiście jest wspaniale. Ale znowu zdjęcie kurtyny i znowu rozczarowanie.

Wiele osób szuka tak przez całe życie. Inni dochodzą do wniosku, że miłość nie istnieje. A jeszcze inni czekają na tego naj... , że sam kiedyś przyjdzie, a póki co chcą mieć po prostu chłopaka - do tego przecież miłość nie jest potrzebna.

Trudny to moment, takie zdejmowanie zasłony i nie każdy potrafi to przekroczyć. A przecież to nie koniec miłości. Tu dopiero miłość się zaczyna. Jeśli przekroczyłaś ten próg, to choć twój chłopak nie jest już naj... (i tu cała lista naj...), to i tak jest najwspanialszy.

Garbaty? Ale jak zabawnie się garbi. Co chwila wyłazi z niego baba? Ale w tych najważniejszych momentach potrafi się zachować jak chłop. Szorstki? To tylko pozory - on po prostu nie potrafi wyrazić tego ciepła, które w nim jest. Gada głupoty? Tylko czasami. On naprawdę jest wspaniały i nie zamieniłabym go na żadnego innego.

Kochasz go i patrzysz na niego z miłością. Widzisz go takim, jakim jest, a nie takim, jakim chciałabyś by był.

Ale nie należy sobie niczego wmawiać. Życie nie jest schematem i nie ma jednego scenariusza miłości. Czasami rzeczywiście miłość miała się w tym momencie zakończyć.

Może marzyłaś o takim chłopaku na pokaz, takim, żeby wszystkie koleżanki ci zazdrościły, bo przystojny, bo błyskotliwy, bo gdzie by się nie znalazł, to od razu staje się duszą towarzystwa - może miałaś się przekonać, że to nie jest najważniejsze; może miałaś zmienić kolejność cech na swojej liście. A może chodziło o coś innego - ten twój chłopak nie jest taki jak twój wymarzony, lecz ty nie masz prawa żądać, by się zmienił - naruszałoby to jego wolność; może więc miałaś poznać granice swej tolerancji - poznać jakie są i zastanowić się, czy nie należałoby ich zmienić. A może chodziło tylko o to, byś zauważyła, że ten okres fascynacji to jeszcze nie miłość - już kochasz, ale to jeszcze nie miłość.

Najczęściej koniec okresu fascynacji to dopiero zaproszenie do miłości. Lecz nie należy sobie niczego wmawiać. Jeśli twój chłopak nie jest już wspaniały, jeśli na pytanie, czy nie mógłby to być ktoś inny odpowiadasz dlaczego by nie, to nie myśl czasem, że to tylko dzień powszedni miłości - ty go po prostu nie kochasz. Bóg wygasił twoją miłość. Nie oznacza to, że musisz z nim zerwać. Ale nie udawaj ani przed sobą, ani przed nim. Niech to będzie twój najlepszy kumpel, ale nie udawaj. Choćby tylko po to, by nie przegapić nowej miłości (a powodów znalazłoby się więcej).

Gdy już to wszystko wiesz, wróćmy do sprawy błędnego koła. Wydawać by się mogło, że by z niego wyjść powinnaś przełamać rozczarowanie tym, że twój chłopak jest inny niż myślałaś. Nie jest to jednak najszczęśliwszy pomysł - łatwo wtedy o wmawianie sobie miłości. Taka miłość nieautentyczna nie daje nic ani tobie, ani twojemu chłopakowi. Wyjścia z tego błędnego koła należy szukać na samym początku. Tkwi ono w zaufaniu, że Bóg rzeczywiście wybrał ci akurat takiego chłopaka, jaki teraz jest tobie potrzebny. I wcale nie jest powiedziane, że to twój wymarzony. Czasami taki wymarzony mógłby tylko utrudniać naukę miłości. Nieważne jaki on jest; ważne, że to akurat ten, którego Bóg ci wybrał.

A choć nie ma jednego scenariusza miłości, to jednak każda miłość zaczyna się od fascynacji - nawet wówczas, gdy przestałaś już marudzić, że to nie ten - bo każda miłość oglądana rozumem jest bez sensu. Jednak teraz twoja fascynacja jest już inna. W miejsce zachwytu, że on jest taki, jakiego sobie wymarzyłaś, pojawia się zachwyt, że on jest taki, jaki jest. I choć nie potrafisz jeszcze powiedzieć, co to konkretnie znaczy, to i tak wiesz już, że to ten.

A teraz popatrz: o ile przy tych młodzieńczych fascynacjach był wyraźny koniec - zdejmowanie zasłony, o tyle teraz nie ma takiej granicy - co raz lepiej go poznajesz i stopniowo przechodzisz od z góry przyjętej akceptacji do spojrzenia, jakim Bóg na nas patrzy - znasz go i akceptujesz w nim wszystko, akceptujesz go takim, jakim on jest.

Widzisz, ile może zdziałać zaufanie, że to Bóg wybrał ci twojego chłopaka? Póki tylko miłość trwa, póki nie wypełnią się wasze role, trwa również fascynacja. A przeżywasz ją tak samo silnie co fascynacje młodzieńcze. Warto więc ufać. Naprawdę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz