8.

Kochasz go. Wsłuchujesz się w jego kroki. Wpatrujesz w jego gesty. Czekasz na uśmiech. Na słowa. Na znaki. Chcesz wiedzieć o nim wszystko: jaki jest jego ulubiony kolor, ulubione kwiaty, ulubiona książka... Chcesz znać całe jego życie: najpiękniejszy dzień, dzieciństwo, pierwszą miłość i miłości następne... A gdy umilknie od razu pytasz O czym myślisz?, bo boisz się, że chce zachować coś tylko dla siebie, a ty przecież chcesz brać od niego wszystko. Łatwo jest brać od tego, którego się kocha.

A ci niekochani?

Oni stanowią tylko tło. Ich się nie zauważa. Czasami nie zauważa się nawet, że kochają. Ich miłość nie jest miłością ostatnią. Oni dopiero uczą się kochać. Jednak oni też zostali wezwani, by dawać siebie. I oni też mają co dać. Zapewne coś niewielkiego, inaczej byłaby to miłość wzajemna, ale o to coś możesz zostać uboższa. Wielka to sztuka umieć brać, gdy nic wzamian się nie daje. Ale tego trzeba się nauczyć. I to nie ma nic wspólnego z egoizmem. Egoizmem byłoby dopiero żądanie czegoś od nich. Dary, które sami przynoszą, możemy i powinniśmy przyjmować. I to do niczego nie zobowiązuje.

Łatwo przyjmować takie dary, jeśli ten twój niekochany wie, że nic mu się wzamian nie należy. Jego miłość nie jest kłopotliwa. On zna swoje miejsce i wie, że czas jaki mu poświęcasz, jest z tego czasu, którego ci zbywa. Radością twojego niekochanego jest samo dawanie. Nic więcej. On zapewne jeszcze uczy się kochać, ale jego miłość jest już miłością dojrzałą i jest tylko oczekiwaniem na tę miłość ostatnią. Warto od niego brać. Warto przyglądać się jego miłości.

Trudniej przyjmować miłość od kogoś, kto uważa, że skoro daje, to mu się coś wzamian należy. On ma się dopiero nauczyć, że to nieprawda. To ty masz go tego nauczyć. Ale on też jest wezwany, by dawać siebie. I on też ma co dać. Nie powinnaś więc go odtrącać. Dopiero wtedy, gdy uczyć się nie chce, gdy czegoś od ciebie żąda, a nie potrafi zrozumieć, że nie ma do tego prawa, dopiero wtedy możesz dać mu lekcję brutalną - masz prawo wymagać uszanowania swojej wolności. Ale pamiętaj, że odmowa wszelkich kontaktów (proszę tego nie mylić ze wspólną decyzją, czy z tekstami typu Daj sobie spokój. Ja nie chcę być twoją dziewczyną, czy Wybacz, ale ja mam tak wielu przyjaciół, że nawet im nie mogę poświęcić tyle czasu, ile bym chciała), to wyraz braku akceptacji dla niego jako człowieka. Nie jako chłopaka, nie jako przyjaciela, lecz w ogóle jako człowieka. Bo czym innym jest nie mieć dla kogoś czasu (jest to oceniające, ale tylko relatywnie w stosunku do innych - jeśli nie jest zarozumiały, przyjmie to spokojnie, jeśli jest - przyda mu się nauczka), a czym innym nie chcieć kogoś znać. Nawet jeśli tylko zakładasz z góry, że on ciebie nie zrozumie i dlatego odmawiasz mu nawet prawa do rozmowy, to takie założenie również oznacza, że nie uważasz go za człowieka. Dlatego taką lekcją należy posługiwać się ostrożnie, by kogoś nie skrzywdzić. Należy się do niej uciekać dopiero wtedy, gdy się kogoś rzeczywiście nie akceptuje. A i wówczas powinnaś to czymś osłodzić, bo przecież nie akceptujesz go za coś konkretnego, a nie tak w ogóle.

Możliwy jest jeszcze jeden przypadek - ten twój niekochany również ciebie nie kocha, a jedynie pożąda. Wówczas nawet jeśli coś ci daje, to tylko po to, by w końcu zaspokoić swoje pożądanie. On nie znajdzie radości w samym dawaniu i sytuacja sama się rozwiąże. Nie widząc szans na spełnienie, lub uznając, że cena byłaby zbyt wygórowana, sam się wycofa. Bądź jednak ostrożna - to przecież szatan chce zniszczyć twoją miłość, tę która trwa, lub tę która ma właśnie nadejść. Uważaj.

Wielka to sztuka umieć brać, gdy nic wzamian się nie daje. Ale tego trzeba się nauczyć. Bo również te miłości nieodwzajemnione same nie przyszły - zesłał je Bóg. One także służą dobru - twojemu i twojego niekochanego. One też służą nauce miłości - twojej i twojego niekochanego. Tu nic nie dzieje się przypadkiem. W tym też był jakiś zamysł.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz